Wilgoć – problem w kuchni i łazience. Codziennie gotujemy, myjemy się, często pierzemy, podlewamy rośliny, zmywamy podłogi i blaty. Wilgoć jest nieunikniona w naszym domowym otoczeniu. Nie ma problemu, gdy pomieszczenia są właściwie wentylowane – dbamy o czyszczenie przewodów kominowych, odpowiednie wietrzenie, a jeśli mamy klimatyzację – o jej sprawne działanie i regularne odgrzybianie i czyszczenie. Gorzej, gdy wilgoć – powodująca z czasem grzyby i pleśnie – tworzy się przez kondensowanie pary wodnej, którą chłoną ściany naszego mieszkania.
W takim środowisku szybko rozmnażają się niewidoczne roztocza, ale i zarodki pleśni, długo niedostrzegalne gołym okiem, które nieraz dają o sobie znać dopiero, gdy odczuwamy przykre dolegliwości alergiczne, np. wziewne czy kaszel alergiczny. Więcej na ten temat można poczytać na https://alergoderm.pl Nadmiar wilgoci może spowodować reumatyzm i inne, także pozaalergiczne problemy układu oddechowego. Do tego niszczy budynek.
Wietrzenie czy osuszenie jednorazowe ścian nie jest rozwiązaniem. Trzeba zacząć od izolacji domu i zapobieganiem wchłanianiu wód opadowych (a nawet gruntowych – w podpiwniczeniu), a na co dzień dbać o to, by para wodna – choćby z gotowania – nie kumulowała się w pomieszczeniu i nie skraplała wewnątrz. Warto tutaj zadbać o właściwe ogrzewania i ocieplenie domu. O ile w kuchni jest to łatwiejsze, o tyle w stale zamkniętej łazience, bez dopływu powietrza (z braku okien) grzyby wyjątkowo szybko namnażają się. Nie wszyscy mają w oknach czy zewnętrznych ścianach nawiewniki, samoczynnie działające i mają wpływ na ruch powietrza przez kanały wywietrzników np. w blokach.
Zimą warto dosuszać pomieszczenia grzejnikami, a ponadto spróbować skuteczność różnych pochłaniaczy wilgoci np. w kulkach, które wskażą nam jak dużą wilgotność mamy w naszym domu.
